W świecie sportu, gdzie wytrwałość i pasja często decydują o sukcesie, na wyróżnienie zasługuje
pewna młoda zawodniczka badmintona – Kaja Ziółkowska. Licealistka z Suchedniowa, która od
siedmiu lat rozwija swoje umiejętności w jednym z najbardziej ekscytujących, choć nadal
niszowych, sportów. Kaja nie tylko kształtuje swoją karierę sportową. Jej determinacja oraz
ciężka praca prowadzące do wielkich osiągnięć mogą być inspiracją dla młodzieży. W rozmowie z
nami Kaja opowie o swoich początkach w badmintonie, wyzwaniach związanych z treningami, a
także o marzeniach i celach, które stawia sobie na przyszłość. Zapraszamy do odkrycia niezwykłej
historii oraz pasji, które nadają sens jej codzienności. Kto wie, może dzięki tej rozmowie
zainspiruje innych do podjęcia własnej sportowej drogi?

Kim jest Kaja Ziółkowska?
Jestem sobą. Licealistką, ale przede wszystkim BADMINTONISTKĄ. Od 7 lat to właśnie
badminton mnie kształtuje i identyfikuje.

Spotykam wiele tancerek, siatkarek i gimnastyczek, ale spotkanie dziewczyny tak
utytułowanej w badmintonie to nie tylko wyjątek, ale i zaszczyt. Powiedz, skąd pomysł na tak niecodzienną dziedzinę sportu?
Badminton to taki sport, który w Suchedniowie cieszy się dużym zainteresowaniem. Mamy tu
dwa kluby i trenował tu świętej pamięci Stefan Pawlukiewicz – jeden z najlepszych trenerów w
Polsce. Ale tak naprawdę sprawcą zamieszania był mój tata, który zaprowadził mnie na pierwszy
trening badmintona. Miałam wtedy 6 lat i pierwsze treningi nie przypadły mi do gustu. Zaczęłam
nawet rzucać rakietą (śmiech) i zrezygnowałam z treningów na dwa lata.

Co zatem skłoniło Cię do powrotu na treningi?
Miałam w międzyczasie krótką przygodę z akrobatyką, która bardzo mi się spodobała,
postanowiłam jednak dać drugą szansę badmintonowi i wróciłam na treningi do Klubu. Gra na
początku była rekreacyjna, ale w którymś momencie wzięłam udział w turnieju. Byłam w
kategorii U9 (miałam 8 lat) a zagrałam z zawodniczkami U15, czyli nie tylko starszymi, ale i
bardziej doświadczonymi. Rozegrałam wtedy mecz z bardzo dobrą zawodniczką i przegrałam
21:0, 21:0. I tak, wiem… taka porażka mogła spowodować, że tym razem pożegnam się z tym
sportem na zawsze. Wtedy właśnie pomyślałam, że też chcę tak grać, chcę być tak dobra. I
wtedy poczułam, że badminton to jest to i oddałam mu część serducha.

Jak wyglądają Twoje treningi?
Zaczął się rok szkolny (jestem uczennicą Liceum), więc będzie to nieco skomplikowane
logistycznie. Dwa razy w tygodniu treningi będę mieć rano, a 5-6 razy w tygodniu popołudniu – w
sumie to około 8 jednostek treningowych po 2 godziny.

Codziennie treningi, dodatkowe aktywności fizyczne – jest to duże poświęcenie. Czy nie
postrzegasz tego w takich kategoriach?
Może trochę, ale wiesz… jestem teraz na Mistrzostwach Europy na Ibizie, na które zostałam
powołana z kadry narodowej. Na Mistrzostwach Świata w Chinach poszło mi bardzo dobrze.
Wygrałam na Kanadyjkę, która zdobyła medal mistrzostw Ameryk, a wiesz mi to naprawdę duże
osiągnięcie. W kolejnej rundzie uległam trzeciej rakiecie Indonezji i wiem, że może to dziwnie
zabrzmieć , o tym, że poszło mi dobrze, ale to właśnie ten Turniej pokazał mi, że tak naprawdę
mogę więcej 🙂

Badminton to wciąż niszowy sport. Ty masz zamiar poświęcić mu całą swoją uwagę. Nie myślałaś żeby przenieść się do innej szkoły, dającej „większe” możliwości rozwoju?
Był taki pomysł. Jak kończyłam podstawówkę, byłam pewna, że pojadę uczyć się do Białegostoku
– jest tam jedna z 3 szkół, która ma w swoim programie badminton. W zasadzie w ostatnim
momencie zdecydowałam się na zostanie tutaj. Suchedniów to małe miasteczko, ale udało mi się
jednak pozyskać naprawdę dobrych trenerów. Aktualnie trenuje i wspiera mnie trener z Ukrainy,
który przeprowadził się do nas wraz ze swoim synem i innym zawodnikiem.

Porażka – to bardzo często motywuje zawodników, ale potrafi zakończyć nie jedną karierę. Czy któraś porażka zabolała tak bardzo, że miałaś ochotę rzucić rakietką i powiedzieć – to koniec?
Pojawiły się takie myśli… Po Mistrzostwach Europy U15, które odbyły się na Ibizie. Zdobyłam
tam dwa razy ćwierćfinał i prowadząc przegrałam w trzecim secie. Porażka na tej imprezie
sportowej, która była dla mnie bardzo ważna (było to spełnienie moich marzeń) zabolała bardzo
mocno. Analizowałam to potem z moimi trenerami i wydaje mi się, że nie dźwignęłam
odpowiedzialności, którą sobie sama narzuciłam.

Masz świetnych trenerów od badmintona, a czy pracujesz jeszcze z kimś?
Tak miałam trenerów mentalnych. Trenowałam z Piotrem Matulką i z Iwoną Guzowską i właśnie
powróciłam do treningów z Piotrem. Wsparcie takich specjalistów w sporcie jest bardzo ważne.

Na czym polega taki mentalny trening?
To bardzo indywidualna sprawa i trening uzależniony jest od potrzeb zawodnika. Głównie polega
na wizualizacjach, przepracowaniu porażek. Wiesz, jest tak, że ma się dość. Myśli się, że czas na
przerwę. Po takich treningach wraca na nowo energia, która pcha do działania.

Jesteś nastolatką, a Twój grafik jest napięty bardziej niż niejednego dorosłego. Poranne i popołudniowe treningi, nauka – jest czas na przyjemności?
W tym momencie nie chodzę do szkoły, ponieważ przeszłam na tok indywidualny. Pomimo tego
mój grafik jest bardzo napięty. Tego czasu wolnego brakuje, ale jak już jest to staram się go
wykorzystać na spotkania z najbliższymi.

Na razie szkoła i treningi zaprzątają Twoją głowę – myślisz już co po maturze?

Myślę, że będzie to fizjoterapia, to dla mnie taki naturalny wybór. Niejako kontynuacja tego
mojego sportowego życia, a przy tym będę mogła wiedzę zdobytą na zajęciach sprawdzić na
sobie. Jest wielu fizjoterapeutów, ale trafić na takiego naprawdę dobrego łatwo nie jest. Sama
miałam kontuzję, która wykluczyła mnie z gry na 4 miesiące i ciężko było znaleźć kogoś, kto
pozwoli mi wrócić jak najszybciej do gry.

Są duże sukcesy, a jednak nie cieszą i są takie małe, które wywołują wielkie emocje. Gdy myślisz o sukcesie, to co przychodzi Ci od razu do głowy?
Mistrzostwa Polski i moje dwa pierwsze złote medale. To one dały mi wiatru w żagle i dodały
wiary w siebie. Teraz z perspektywy czasu, kiedy tych medali jest więcej, to te nowe już tak nie
cieszą. Chce się więcej i więcej, aby się rozwijać i pokonywać kolejne wyznaczone cele. W tym
roku np. takim sukcesem były dla mnie Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Suwałkach.
Zrobiłam tam trzy finały, z czego dwa wygrałam i to był dla mnie taki naprawdę przełomowy
turniej.

Jak regenerujesz się po takich zawodach i treningach?
Mam kupione specjalne spodnie kompresyjne. Zawsze po treningu w nie wchodzę, aby
zregenerowały moje nogi, no i oczywiście wizyty u fizjoterapeutów.

A jak odpoczywasz od sportu?
Szczerze? Śpię. 🙂 Mam tak mało czasu na sen, że staram się wolny czas przeznaczyć na
dodatkową regenerację. Relaksują mnie również spotkania z chłopakiem i znajomymi. No i
zaczęłam szydełkować! Szczerze nie jest to tak trudne jak wydawało mi się na początku, bo tu
muszę przyznać miałam chwilę zwątpienia 🙂

Przyjaciele Cię wspierają?

Tak i to bardzo. Dopingują mnie, oglądają wszystkie mecze z moim udziałem. Pomagają, jak tylko
mogą.

Każdy zawodnik ma swój styl gry oraz nawyki. Czy podpatrujesz innych zawodników, aby sprawdzić czy czegoś nie przenieś do swojej gry?
Oczywiście. Teraz byłam na obozie w Portugalii dla najlepszych zawodników z Europy. Z
przyjemnością patrzyłam na styl gry podwójnej mistrzyni Europy mając nadzieję, że i ja będę
mogła sięgnąć po te medale. Chciałabym też sprawdzić się w grze z Azjatami – ich styl gry jest
zupełnie inny od naszego.

Czy badminton to drogi sport?
Myślę, że na tym poziomie nie należy do najtańszych, niestety. Lotki piórkowe szybko się niszczą
a tuba kosztuje 200 zł. Taki zestaw można zniszczyć w trakcie jednego treningu. Pokazuje to, ile
pieniędzy potrzeba. Dobrze, że są sponsorzy. No i oczywiście RODZICE, którzy wspierają mnie jak
tylko mogą.

Trochę Turniejów już za Tobą. Czy któryś zrobił na Tobie jakieś szczególne wrażenie?
Do niedawna myślałam, że Mistrzostwa Świata na Ibizie, ale po Mistrzostwach Świata w
Chinach to one zrobiły największe wrażenie. To był organizacyjnie najlepiej zorganizowany
turniej, na którym można było poczuć rangę wydarzenia.

Marzenia?
Igrzyska Olimpijskie, oczywiście.

Żałujesz czegoś?
Że rzuciłam tą rakietą po pierwszych treningach. 🙂 Brakuje mi tych lat. Cieszę się, że udało się
nadgonić i nawet prześcignąć zawodników, którzy zaczęli wcześniej niż ja. A to udało się dzięki
mojej rodzinie Mamie, Tacie i Siostrze. To właśnie w nich mam największe oparcie.

Rozmawiała Małgorzata Niewiadomska.

 

To kolejny i nie ostatni z serii wywiadów z młodymi sportowcami z Powiatu Skarżyskiego.

Zdjęcia z prywatnego archiwum Kai Ziółkowskiej

Dodaj komentarz